08 października 2014, 11:35
Mój pierwszy blogerski wpis chciałbym poświęcić postaci która w naszym kraju jest praktycznie anonimowa, a którego postać epizodycznie zapisała się nawet mieście w któym obecnie żyję. Działo się to w związku z obecnością w Cieszynie przez jakiś czas głównego sztabu armii austro-węgierskiej.
Gdy 26 czerwca 1914 w Sarajewie ginął od kul zamachowcy następca tronu Austro-Węgierskiego Franciszek Ferdynand, nikt nie spodziewał się, że jest to początek obalania świata jaki dotychczas wszyscy znali i uznawali za obowiązujący. Wkrótce miało się okazać, że zledwie w ciągu kilku, najwyżej kilkudziesięciu następnych lat obalonych zostanie większość europejskich monarchii, trzymających w swoich wpływach więcej niż połowę powierzchni całego świata. Póki co na panujących dworach- od Pertesburga po Lizbonę wszyscy cieszyli się nadchodzącym latem. Nadchodzący kataklizm, niezliczona liczba ofiar na wszystkich frontach nie zaprzątała póki co głów panujących władców. Zajęci byli swoimi problemami. Zajmowali się tym co zawsze- łowy, bale, narady. Tak jak ich ojciec, dziad czy pradziad. Jednym z takich manarchów, chyba najbardziej charyzmatycznym, chodź jednak jeden z najmniej znanych, był car Bułgarski- Ferdynand I.
Był to bodaj najbardziej oryginalny monarcha panujący w czasach I wojny światowej i bynajmniej nie była to opinia na wyrost. Dobry władca- odważny król wojownik z zamiłowaniem do luksusu oraz... innych mężczyzn. Ale po koleii. Pochodził ze z rodu sasko-kobursko-gotskiego, którego przedstawiciele rozsiani byli po tronach całej Europy, jego ojciec- był bratem króla Portugalii. Natomiast ze strony matki spokrewniony był m.in. z ostatnim królem panującym we Francji- Ludwikiem Filipem z dynastii Burbonów. Co było dla niego powodem do ogromnej dumy. Swoją koronę zawdzięczał decyzji parlamentu z 1887 r. Wówczas to Bułgaria była jeszcze krajem zależnym od Turcji. Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Ferdynand okazał się sprawnym władcą, poprzez swoje trafne decyzje i wykorzystując sprzyjającą sytuację międzynarodową w roku 1908 ogłosił Bułgarię niezależnym państwem, przyjmując jednoczeście tytuł cara- dotychczas zarezerwowany jedynie dla władcy Rosji- co delikatnie mówiąc nie spodobało się Mikołajowi II.
Jak na bardzo mądrego i utalentowanego monarchę przystało jego ambicję sięgały dużo dalej niż panowanie tylko nad jednym państwem. Najpierw przyczynił się do bujnego rozwoju swojego kraju, by później stanąć na czele sojuszu państw bałkańskich, walczących o poszerzenie swych terytoriów kosztem chylącego się ku upadkowi imperium tureckiemu. W swoich snach widział się jako nowy władca nowej potęgi- odrodzonego po wielu wiekach cesarstwa bizantyjskiego. Samego siebie widział na cesarskim tronie jako wydającego swoje zarządzenia z Konstantynopola. Marzenia tego zresztą o mało co nie ziścił. Podczas I wojny bałkanskiej z lat 1912-1913 Turcy z najwyższym trudem zdołali ocalić swoją stolicę przed nawałnicą połączonych krajów bałkańskich.
Jego dość oryginalne plany połączone były z zamiłowaniem do luksusu. W komnatach jego pałacu w Sofii unosił się wszędobylski zapach olejku sosnowego, sam car zwykł przyjmować gości z jadalni, siedząc za stołem w kształcie podkowy. Posiłki na jego dworze jadano ze złotych i srebrnych talerzy, przy akompaniamencie zespołu kameralnego. Ekstrawagancki car sypiał w różowej koszuli ozdabianej koronkami, nosił bransoletki i pudrował sobie twarz. Miał słabość do błyskotek- wypełniał klejnotami swoje kieszenie. Podobnie jak błyskotki działali na niego młodzi, przystojni blondyni. Zdarzało się, że Ferdynand awansował zwykłego żołnierza na swojego ordynansa jedynie za to, że ten spodobał się mu. Jednak seksualne słabostki cara nie wpływały na jasność umysłu władcy. Jako przedstawiciel prastarego rodu książęcego zbyt wielką wagę przykładał do swych oficjalnych działań i reputacji. Dla dobra kraju ożenił się i mimo swej orientacji uczynił to nawet dwukrotnie. Jego pierwszą żoną była Maria Ludwika z dynastii Burbon-Parma. Urodziła mu 4 dzieci, lecz zmarła w 1899 r. w wieku zaledwie 29 lat. Druga żona- księżniczka Eleonora Reuss-Köstritz, była jego żoną gdyż zaakceptowała zaproponowany przez cara układ, według którego Ferdynand pragnął małżonki takiej „aby nie oczekiwała ani uczucia, ani specjalnej uwagi”. Wypełniając gorliwie umowę, car co do joty wypełniał jej warunki. Nawet będąc w gościnie za granicą, sypiał z żoną w dwóch różnych pokojach.
Żadna jednak z licznych słabostek cara nie wpływała na obraz cara w oczach poddanych. Dla nich był dobrym, troszczącym się o losy obywateli władcą, a zarazem znakomitym dyplomatą. Po rozpoczęciu Wielkiej Wojny przez długi czas zabiegały o jego przychylność zarówno kraje Trójprzymierza i Trójporozumienia. On sam zwlekał z decyzją o przynależności swojego kraju do któregoś z bloków- podbijając nieustannie cenę za swoją decyzję. Aby jakoś wpłynąć na decyzję Ferdynanda zarówno przedstawiciele państw centralnych jak i Ententy wysyłali poselstwa złożone w sporej części z ulubionych przez cara wysokich blondynów. Po długim namyśle car w końcu opowiedział się po stronie państw centralnych. Przekonały go sukcesy ofensyw na froncie wschodnim z 1915 r. oraz klęska sprzymierzonych w bitwie z Turkami pod Gallipoli. Po początkowych sukcesach wraz z obozem Trójprzymierza (zdobycie Macedonii) szczęście przestało się do Ferdynanda uśmiechać. Podobnie jak inne kraje centralne pod koniec wielkiej wojny, Bułgaria była w stanie gospodarczej zapaści a jej obywatele cierpieli głód. Czarę goryczy przelała udana ofensywa państw Ententy z września 1918 r. Po krótkiej kampanii wojska bułgarskie zostały pokonane i pod koniec miesiąca przerwano działania wojenne. Od 29 września do 4 października 1918 r. car przebywał w odosobnieniu by 4 października ogłosić swoją abdykację i przekazać władzę synowi- Borysowi. Co ciekawe niemal do ostatnich dni swojego panowania car nie zrezygnował z życia w luksusie i swych seksualnych eskapad z kochankami.
Po zakończeniu I wojny światowej Ferdynand jeszcze długo cieszył się życiem jako były monarcha wygnany z kraju. Pomimo że on sam stracił władze, monarchia w Bułgarii przetrwała, w przeciwieństwie do Niemiec i Austro-Węgier. Obalić ją miały dopiero wielkie dyktatury XX wieku- Stalina i Hitlera. On sam z oddali był światkiem upadku swego syna i wygania wnuka. Stary car do końca życia utrzymywał kontakty z urzędującymi czy podobnie jak on obalonymi monarchami, wspominając w prywatnych rozmowach „stare, dobre czasy”. Przebywając początkowo w Bańskiej Bystrzycy na Słowacji a później w Corburgu- swojej rodowej siedzibie, odcinał kupony od dawnej sławy i chwały.
Jego panowanie, podobnie jak on sam, było połączeniem odwagi, uporu i chytrości. Car nazywany był przez jego politycznych przeciwników oszustem, lecz nie było to prawdą. Był władcą umiejętnie zawierającym sojusze z silniejszymi od siebie a gdy trzeba było przeciągał czas do podjęcia najlepszej decyzji, powodując frustrację na dworach we Wiedniu, Sankt Petersburgu czy Londynie. Wyznawał zasadę politycznego makiawelizmu, czyli prościej mówiąc „cel uświęca środki”. Kto wie, co by się stało gdyby nie pomylił się ten jeden raz- decydując się na przystąpienie do wojny z obozem krajów centralnych....
Zmarł w Coburgu w 1948 r. jako ostatni z koronowanych władców, którego kraj czynnie uczestniczył w zmaganiach na frontach I wojny światowej. Ze względu na swój niecodzienny- nawet jak na monarchę- styl życia i spore osiągnięcia jest warta wspomnienia by uchronić ją od zapomnienia.